Pewien mistrz zen zapytany przez swojego ucznia o to, co jest po śmieci odparł, że nie wie, bo jeszcze żyje. Czy znaczy to, że nie powinniśmy pytać o to, co jest po śmierci? Moim zdaniem takie rozmyślania mają swoją wartość. I mają ją niezależnie od tego jak sobie owo „po śmierci” wyobrażamy. Możemy uważać, że po śmierci po prostu nic nie ma, że jest ona jak zgaszenie światła w pokoju. Możemy także wierzyć, że istnieje życie po śmierci, że trafimy do jakiegoś nieba albo piekła. Albo, jak uważają buddyści, możemy po śmierci się odrodzić i dalej uczestniczyć, ale już jako całkiem inna istota, w procesie życia.
Możliwości jest wiele i nie zwracałbym uwagi na ich treść, bowiem jest ona drugorzędna względem samego zaistnienia takich myśli. Niezależnie od tego, czy śmierć w moim pojęciu jest końcem wszystkiego, czy też początkiem wiecznego życia, z czysto pragmatycznego punktu widzenia wartość ma tylko to, że o niej myślę. Jeśli śmierć jest cały czas ze mną, niby nieodstępny towarzysz podróży, którego kątem oka widzę za swoim ramieniem, to czyni ona moje życie sensownym. Sens ten nie bierze się z jakiś pocieszających wizji, a jedynie z samego faktu obecności tej myśli w mojej świadomości.
A oto dlaczego tak jest. Nie pamiętam narodzin, pierwszej chwili naszego istnienia, a była to moja pierwsza inicjacja. Mogę natomiast pamiętać (w sensie sanskryckiego słowa smriti) o drugiej inicjacji, jaką jest śmierć. Taka pamięć (smriti) jest niczym innym jak uważnością. To dzięki uważności każda chwila mojego życia przynależy do jego całości, nadaje mu ona pełnię i konsystencję. A nic tak nie wzbudza uważności, jak myśl o śmierci. Wyobrażenia o tym, co „po śmierci” są tylko podpórkami dla świadomości, do których nie należy się zbytnio przywiązywać, a jedynie zwracać uwagę, czy są skuteczne.
W taki oto sposób śmierć, ale tylko pamiętana śmierć, służy mojemu życiu. Tak jest jej rola, ma być służką życia. I o tyle człowiecza egzystencja przewyższa życie zwierzęce, że człowiek wraz z narodzinami swojej świadomości może pamiętać o śmierci. Wchodzimy w życie nieświadomie, jak zwierzęta, ale wychodzimy zeń świadomie, jak ludzie. A cały czas naszego życia jest nam dany po to, by stać się człowiekiem. Uda się to temu, kto pamięta o śmierci, kto nieustannie patrzy w jej oczy, w pełni świadom iluzyjności swoich wyobrażeń o niej.