Jeśli ktoś czuje, że w jego życiu brak sensu, to właśnie tak to czuje – że to w jego życiu brak sensu. Ten brak ujmuje się najczęściej jako dolegliwość jednostki, a i sama jednostka, przytłoczona dojmującym w jej życiu bezsensem, tak to odczuwa. Brak sensu nie jest wszakże problem pojedynczego człowieka, to problem kultury w której żyjemy. Jako że jest ona wyzuta z wszelkiego sensu, można by nawet postawić tezę, że nie zasługuje na miano kultury. Jest ona indywidualistyczna i narcystyczna, hołubi jednostkę, ale zarazem obarcza ją brzemieniem nie do zniesienia. Ludzie żyjący w naszej kulturze otrzymują sprzeczne sygnały – masz być sobą i jednocześnie masz odnieść sukces. Ponieważ to prawie niemożliwe, to nic dziwnego że najbardziej powszechną formą nerwicy współcześnie jest depresja, „leczona” za pomocą antydepresantów. W ten sposób to, co jest ułomnością całej współczesnej cywilizacji zostaje przerzucone na jednostkę, która ma łykać tabletki i dążyć do polepszenia swojego stanu. Jeśli ktoś nie chce aplikować sobie chemii, idzie na psychoterapię. I tu znowu szuka na własną rękę rozwiązań problemu, który nie jest jego problemem, ale świata, w którym żyje. Świat ten ma niestety wbudowany taki mechanizm, że im większa populacja ludzi, tym mniej w nim sensu. Całe szczęście już niedługo pozbawieni sensu życia ludzie rozwiążą ten problem, radykalnie minimalizując swoją liczebność.
O braku sensu
Reklamy
Nie wiem jak inni ludzie… Uważam, że sens ma to, w co wierzę. Dla mnie sensem życia jest samo życie…
Może jest tak, że ten, kto nie widzi sensu w życiu, to najlepszy poszukiwacz tegoż? W każdym razie nie zgadzam się, że ci, którzy nie widzą sensu, to tylko depresanci i samobójcy… Jestem optymistką, więc pewnie z pesymistą się nie zgodzę nigdy :).
PolubieniePolubienie
Gdy mój rozum na chwilę się wyłącza (zapada w drzemkę), na przykład, gdy jestem tak fizycznie zmęczony, że nie chce mi się myśleć, od razu czuję sens, a nawet jego nadmiar; ale gdy znowu włączam rozum, jako przewodnią siłę, sens zaczyna się ulatniać, a w skrajnej formie dumy z własnych możliwości intelektualnych, całkowicie znika. Uogólnianie nic dobrego nie daje, ale pokusiłbym się o tezę, że sens życia jest odwrotnie proporcjonalny do dumy z własnego intelektu. Pozdrawiam 🙂
PolubieniePolubienie
Nie wydobył się się Pan z iluzji, że sens albo jego brak to sprawa indywidualna 🙂
PolubieniePolubienie
Patologie normalności 🙂
PolubieniePolubienie
Panie Mirosławie, z pewnego punktu widzenia zwanego światopoglądem życie jest iluzją… Wszyscy stanowimy elementy większej układanki i tkwiąc w niej, nie mamy szansy spojrzeć z perspektywy „mądrości wszechświata” na siebie i tę układankę… Nie zgadzam się z Panem, że życie nie ma sensu… I Pańskie przekonania żywo dowodzą, że jest Pan pesymistą i w dodatku sam Pan tkwi w iluzji :)… Bo przecież nie reprezentuje Pan osobowo „mądrości wszechświata”, choć, mniemam być może mylnie, że z całej duszy chciałby Pan zrozumieć, jaki to wszystko ma sens… I tego Panu życzę :).
PolubieniePolubienie
Nie napisałem, że życie nie ma sensu, tylko, że wielu ludzi cierpi na ów „brak sensu” tylko dlatego, że żyjemy w takiej, a nie innej kulturze. Tylko życie ma sens, nic poza nim. Nie pisałem też o sobie, bo nie zażywam antydepresantów ani nie jestem na terapii. Patrzę tylko na ludzi i piszę, co widzę (np. każdego dnia Polacy wydają milion złotych na antydepresanty). Proszę jeszcze raz przeczytać mój tekst i odpowiedź, a potem proszę o komentarz.
PolubieniePolubienie